Cień Oblicza
KLIK- MUZYKA DO ROZDZIAŁU
Od początku wiedziałam, że coś jest między nimi nie
tak... A wszystko zaczęło się kiedy
tylko wyszłam z tego głupiego pokoju i zostawiłam ich samych sobie! Nie
podsłuchiwałam, choć powinnam. Gdybym przyłożyła ucho do drzwi, nie czułabym
tego beznadziejnego uczucia, które wierciło mi dziurę w brzuchu, za każdym
razem, gdy patrzyłam na nich. Miałam wrażenie, że ktoś bawi się moim kosztem. A
ze mną nie wolno pogrywać. Ci, którzy o tym nie wiedzieli właśnie poznają swoje
nierozważne błędny pod podeszwami moich butów.
Mniejsza o nich. Obserwowałam Hybrydę i Nouela praktycznie
bez przerwy. Starałam się dostrzegać najmniejsze szczegóły, które tylko
utwierdzały mnie w irytującym przekonaniu, że nie tak powinno być. Ta głupia
mimoza powinna jeszcze bardziej bać się Nouela. Jakby nie było, właśnie
porwaliśmy ją do samego Piekła, z którego nie ma wyjścia. Złapaliśmy ją
podstępem, zawlekliśmy na dół i będziemy
więzić po wiek wieków w zatęchłym Podziemiu!
A co ona na to? Zupełnie nic! Jakby miała jeszcze jakąś urojoną
nadzieję. Co jest więc z nią nie tak? Odpowiedź, która się sama nasuwa to:
wszystko. Tak, też tak na początku pomyślałam, ale z godziny na godzinę, z dnia
na dzień miałam coraz więcej wątpliwości. Może tu nie chodzi tylko o tę idiotkę
(kocham to słowo w zestawieniu z jej twarzą), ale też o Nouela, któremu już
chyba całkiem odbiło na jej punkcie!
Oczywiście, nie ma się co dziwić. Ostatnia Hybryda, niezły
kąsek, nawet jak na niego, ale pojąć nie mogłam, dlaczego… Ale może od początku.
Gdy po ich „poufnej” rozmowie mogłam wejść do pokoju i
zostałam sam na sam z Hybrydą, nie zauważyłam niczego podejrzanego. Po jej
minie widać było, że się boi jak cholera, ale jednocześnie jej zaciśnięte wargi
zdawały się krzyczeć mi prosto w twarz:” Jeszcze się nie poddałam. Wygram!”
Ogromnie mnie to irytowało, szczególnie, że nie mogłam jej wtedy nic zrobić,
ba! musiałam zrobić z niej szalenie seksowną laskę, żeby szef był zadowolony.
Nie chciałam się mu narażać, z resztą jak chyba każdy… Naturalnie wolałabym ją zmiażdżyć, jak robaka,
a potem powiedzieć, że jej śmierć była jakże niefortunnym wypadkiem ( wcale nie
jest mi przykro), ale cóż miałabym na pieńku z szefem i z nie do końca stałym psychiczne kochasiem wyżej rangą. Po chłodnej
kalkulacji, najzwyczajniej w świecie nie opłacało mi się.
Przygotowałam ją więc na bal, czerpiąc z tego ile się dało.
A dało się, naprawdę! Te jej miny. Boki zrywać. Później też było wesoło, gdy
prowadziłam ją na salę. Miałam więc całkiem dobry humor, co mi się często nie
zdarza, każdy o tym wie, szczególnie Nouel. Było miło. Do czasu, bo oczywiście
musiała wyskoczyć ta cała Dymitra. Babka już dwa tysiące lat działała mi na
nerwy, a tamtego wieczoru stwierdziłam, że nie będę się z nią cackała ani stulecia
dłużej. Ukarałam ją, bo mogłam. Cofnęłabym czas tylko po to, by bardziej jej
dopiec. Wymyśliłabym coś finezyjnego. Francuskiego. A może lepiej egipskiego?
Tak, starożytni Egipcjanie mieli niezły polot w wymyślaniu tortur. Podoba mi
się ich tok myślenia…
W każdym razie, gdy już uporałam się z tym pasożytem znów
odzyskałam dobry humor, którego nic nie zdołało mi zepsuć. Nawet, gdy pojawił
się Nouel i zażyczył sobie Hybrydy na wyłączność, a ja musiałam oddalić się do
tego straszydła Salema. Nie przestałam jednak obserwować. Wtedy moim celem był
ubaw po pachy, gdy Hybryda będzie tańczyła z szefem. Naprawdę, warto było
czekać tysiące lat na taką zabawę. Łajza była urocza w każdym względzie i tak
samo beznadziejna pod każdym innym. Śmiałam się tak bardzo, że Salem musiał mnie
przytrzymać, żebym nie upadła. Jego trupi smród utrzymywał mnie w odpowiednim
do niego dystansie przez resztę wieczoru.
Nadszedł czas tańców. Znalazłam ich obściskujących się w
kącie sali, jak jakieś małolaty na szkolnej imprezie. Prawie mnie cofnęło, ale
nie mogłam dać po sobie poznać, że dostrzegam ich porysowane zachowanie.
Rozbrzmiała muzyka i wyszliśmy na parkiet. Obserwowałam reakcję łajzy na tę piosenkę. Nic. Tańczyła spokojnie i
tylko raz się potknęła, pewnie dlatego, że z niej taka beznadziejna tancerka. Starałam
trzymać się blisko nich. Salem chyba nawet nie zauważył, gdy to ja zaczęłam
prowadzić.
Tańczyli przez jakiś czas, praktycznie ze sobą nie
rozmawiając. Później odeszli gdzieś w bok i tyle ich widziałam. Zniknęli. Po
prostu rozpłynęli się we mgle ciał tańczących demonów. Byłam wściekła. Miałam
mieć ich cały czas na oku, a tym czasem zostałam sama z Salemem i nie mogłam
nic na to poradzić! Złość odebrała mi dobry humor na najbliższe trzysta
lat. Wrócili później jeszcze na salę,
ale ani nie tańczyli ani ze sobą nie rozmawiali. Hybryda wyglądała, jakby o
czymś bardzo głęboko rozmyślała, a Nouel po prostu stał, patrząc się przed
siebie, jak ostatni idiota. Zacisnęłam mocniej zęby, tłumiąc warknięcie.
Po tym wydarzeniu nie robiłam już nic innego, tylko
chodziłam za nimi wszędzie szpiegując ich jawnie i z ukrycia. Najgorsze w tym
wszystkim było to, że oni zdawali się całkiem nieświadomi tego, że o coś ich
podejrzewam. Przesiadywali ze sobą w najlepsze, gawędząc jakby nigdy nic i od
czasu do czasu włączając mnie łaskawie do rozmowy! Nie dawałam jednak za
wygraną czekałam cierpliwie na ten moment, aż podwinie im się noga. Na moje
szczęście, nie musiałam czekać długo.
Gdy siedzieliśmy nad Urwiskiem Samobójców, patrząc na
kolejną grupę potępieńców skaczącą w otchłań, wywiązała się całkiem ciekawa
konwersacja. Na początku wydała mi się ona błaha, wypełniająca wolny czas białą
watą cukrową. Zauważyłam jednak, że bardzo zajmuje ona Hybrydę, więc
stwierdziłam, że zabrnę, niby to przypadkiem w tę cześć historii o której ta
mimoza wcale, a wcale nie miała do tej pory pojęcia. Udało się! Z trudem
tłumiłam śmiech, gdy słuchałam ostrej wymiany zdań między tym dwojgiem. Czułam
się jak w jakimś rozmiękłym teatrze. Tyle zranionych uczuć wirowało wokół! A
później Hybryda w końcu jakoś zareagowała. Nie była bynajmniej miła względem
Nouela. Pomyślałam: jest nadzieja, ale
ona tylko odwróciła się od niego i pobiegła przed siebie. Przez chwilę
myślałam, że rzuci się z urwiska, ale nie, minęła je i rycząc w niebogłosy
ruszyła dalej. Przeniosłam wzrok na Nouela. Byłam ciekawa co on zrobi. Przez
chwilę wahał się, co było dziwne, jak na niego. Ale później cały się spiął i
zmarszczył brwi. Na odchodnym rzucił tylko przez ramię:
- I co, zadowolona jesteś?- i już go nie było.
Tak, byłam zadowolona. Czekałam aż wrócą, ale nie wracali.
Ciągle nie wracali. Zastanawiałam się ile może trwać uspokajanie zasmarkanej
łajzy. Stwierdziłam, że na pewno nie aż tak długo…
Zaniepokojona wzbiłam się wysoko w górę i z lotu ptaka
zaczęłam ich wypatrywać. Nie mogli odejść daleko. W sumie myliłam się i miałam
rację zarazem. Znalazłam ich po paru minutach kołowania. Wciąż byli na granicy
Urwiska. Schodzili nieco w dół ku drodze do Portali. Nie mogło to wróżyć
niczego dobrego. Wylądowałam więc najciszej jak umiałam i odtąd podążałam za
nimi cichutko jak wiatr. Wiedziałam, że Nouel będzie nasłuchiwał. Robił coś, co
nawet jemu nie przysługiwało w karcie przywilejów. Łamał niespisany kontrakt z
szefem. Na pewno o tym wiedział, a mimo to...
Byłam ciekawa co on takiego planuje i do którego portalu
zaprowadzi Hybrydę. W połowie drogi już wiedziałam. Kierowali się do Portalu
Pół Istot. Zmrużyłam oczy. Co on kombinował? Stanęli z łajzą przed wejściem, a
Nouel wywołał Strażnika. Przez chwilę miałam nadzieję, że Hesperos nie
przepuści ani jego ani jej, ale najwyraźniej staruch pcha się na wózek
inwalidzki, ponieważ przeprowadził Hybrydę, jakby to była jego rutynowa
czynność. Zastygła krew w moich żyłach wzburzyła się i prawie zaczęła znów płynąć.
Wiele wysiłku kosztowało mnie czekanie. Miałam ochotę skręcić Nouelowi kark. Co
on wyprawiał?! Podczas nieobecności łajzy przyglądałam się kochasiowi bez
mrugnięcia powieką. Jednocześnie zastanawiałam się, dlaczego ją tu
przyprowadził? To musiała być ważna sprawa. Widziałam jej twarz, gdy
przechodziła przez Portal. To musiała być bardzo ważna sprawa… Zastanawiałam
się więc kogo mogłaby tam spotkać ta mimoza. Na pewno kogoś istotnego. Kogoś,
kogo w normalnych, jawnych okolicznościach nie mogłaby odwiedzić… A później
wszystkie kawałki układanki wskoczyły na swoje miejsca. To było tak oczywiste!
Tak nienormalnie oczywiste!
To była umowa! Umowa między Hybrydą, a Nouelem. To dlatego
ta łajza z takim spokojem przyjęła swój los. Od początku miała umówione z nim,
że jeśli nie będzie jej odwalało, to on ją tu przyprowadzi! Ale kogo Hybryda
spotkała po drugiej stronie Portalu? Hmmm, pomyślmy. Kogo kocha? Kogo jej brakuje? Kto nie jest do końca
człowiekiem? O kim ciągle mówi? No, kim on jest? A raczej oni? Jej rodzice.
Zasmarkane, pół ujawnione Żywiołaki wody i powietrza. Jasne, ale czy tylko ja
sądzę, że gdyby im się ta intryga udała, mieliby za łatwo? Mam nadzieję, że
nie. Niech się więc cieszą tą chwilą. Pozwolę im na to, a później, cóż Hybryda
zapłaci za bilet w jedną stronę w odwiedziny
do wuja Kronosa. Mam nadzieję, że pozdrowi ode mnie Dymitrę.

Komentarze
Prześlij komentarz