Ofiara Światłości

KLIK-MUZYKA DO ROZDZIAŁU 



Biel zmieszała się z czernią. Wokół mnie wybuchł chaos bitwy. Przed oczami migały mi pojedynkujące się postacie, jasne i ciemne oblicza, spojrzenia żądne krwi. Szelest ubrań, świszczące ciosy, udręczone jęki konających. Wszystko to otaczało mnie spiralą, wciągając w siebie coraz mocniej i mocniej. Dałam się porwać krwawemu nurtowi. Zacisnęłam zęby i z całej siły zamachnęłam się na podbiegającego demona. 
Z zaskakującą łatwością zwaliłam go z nóg. Nie myśląc o tym, zupełnie instynktownie kopnęłam go szpicem buta w krtań i mocniej przygwoździłam obcasem do ziemi. Poczułam, jak moc spływa w moje ręce. Nim się obejrzałam mój przeciwnik miał w ciele miliony lodowych pocisków. Jego martwe ciało zadrżało w konwulsjach nim rozprysło się czerwienią, ulatując nad pole bitwy. Nie miałam jednak czasu na odprowadzanie go wzrokiem do nicości, bo oto skoczyło ku mnie dwóch ogromnych mężczyzn, sycząc z wściekłością. Przykucnęłam i wzbiłam się w górę, pozwalając instynktowi już zupełnie zawładnąć nad moim ciałem. Zacisnęłam mocno pięści i przycisnęłam je do siebie. Moja skóra rozświetliła się niebieskim blaskiem, który przybierał na silę. Gdy opadłam z powrotem na ziemię zerwał się potężny wiatr, który uderzył okręgiem i zmroził otaczające mnie demony w lodowe posągi. Kolejny ruch i cztery rzeźby zmieniły się w proch pod moimi stopami. Uśmiechnęłam się do siebie. Nigdy wcześniej nie myślałam, że zabijanie może być takie zabawne i satysfakcjonujące.
- Księżniczko, prawa!- krzyknął ktoś, w przewalającej się fali walczących na pobliskim wieżowcu. Mateo…
Spojrzałam w prawą stronę. Uchyliłam się w ostatniej chwili nim rudy demon dziewczyny, zatopił w mojej skórze swoje ostre szpony. Chwyciłam ją za nadgarstek i podstawiłam nogę, tak iż dziewczyna zatoczyła łuk i runęła na ziemię, od razu przytrzymana moim mocnym uściskiem. Przycisnęłam jej łokieć do pleców i zacisnęłam palce na głowie. Jej krótki krzyk i czerwona głowa w mojej ręce. Odrzuciłam ją w bok, nie zważając, gdzie upadnie. Wtedy w pełni poczułam ducha walki. Teraz nikt nie mógł mnie zatrzymać. Ruszyłam biegiem przed siebie. Wyciągnęłam ręce w bok i chwyciłam demona, który właśnie zamachnął się na jasną dziewczynę. Wbiłam paznokcie w jego twardy kark i popchnęłam go tak, by spadł ze mną ze szczytu budynku. Niemal stykaliśmy się czołami, wirując w zajadłym, nieważkim tańcu. Demon szarpał, zadawał ciosy na oślep, ale nie puszczałam. Dopiero w połowie drogi w dół odepchnęłam go od siebie, a sama ze świstem wpadłam na szklaną ścianę jednego z wieżowców. Nim jeszcze wylądowałam, odwróciłam się ku przepaści i wyciągnęłam rękę. Z góry, jak wodospad, runęła srebrna woda, wprost na mojego porzuconego przeciwnika. Stanęłam w jakimś luksusowym gabinecie, pełnym szklanych odłamków i spojrzałam w dół. Z mojego demona pozostało jedynie czerwone truchło, ulatujące właśnie w górę.
Usłyszałam warkot. Ledwie zdążyłam się odwrócić, gdy poczułam na gardle żelazny uścisk. Napięłam wszystkie mięśnie, przycisnęłam brodę do szyi i przerzuciłam przeciwnika nad sobą, zza krawędź budynku. Nie popatrzyłam za spadającą istotą. Kolejny ruch i kolejny przeciwnik. Zablokowałam jego cios kantem ręki. Potem drugi. Podskoczyłam w tym samym momencie, w którym demon spróbował mnie podciąć. Schyliłam się, gdy zamachnął się pięścią na moją głowę. Mężczyzna w czerni zrobił półobrót i z całej siły uderzył mnie łokciem w brzuch. Moc jego uderzenia zgięła mnie w pół i niemal powaliła na kolana. Przez krótką chwilę nie mogłam złapać oddechu. Mój przeciwnik zaśmiał się zadowoleniem. Chyba myślał, że już mnie pokonał. Marne nadzieje. Nieoczekiwanie wybiłam się i wskoczyłam mu na plecy. Zacisnęłam uda wokół jego żeber. Przez chwilę mocowaliśmy się w milczeniu. Ale demon szybko osłabł, a ja nie zamierzałam puszczać. Wykorzystałam moment i chwyciłam za tył i przód jego głowy. Gdy przekręciłam z całej siły, usłyszałam miły dla ucha chrobot demonicznego karku. Upadłam na ziemię, wraz z bezwładnym ciałem pokonanego przeciwnika.
Kaszlnęłam dwa razy, wciąż czując miejsce, gdzie dosięgła mnie jego pięść. Wstałam i otrzepałam się. W tej samej chwili tuż nade mną rozległ się potężny wybuch, a tynk walących się ścian wzbił się wokół mnie jasną mgłą. Zmrużyłam oczy i ruszyłam w stronę schodów, które majaczyły niewyraźnie gdzieś po lewej stronie. Biegłam w stronę narastających drżeń stopni. U szczytu schodów oparłam się o ścianę i ostrożnie wyjrzałam za jej krawędź. Ujrzałam cztery postaci. Jedną czarną i trzy białe. W ciemnym mężczyźnie rozpoznałam Nouel’a… Gardło ścisnęło mi się w żalu. Obserwowałam tę nierówną walkę. Stojący po stronie jasności dysponowali żywiołami ziemi i wody, Nouel stanął naprzeciw nim dzierżąc ogień. Chłopak zażarcie odpierał ataki, ale z każdym kolejnym coraz bardziej opadł z sił. Musiałam coś zrobić! Ale jednocześnie wiedziałam, że nie mogę… Walczyłam z samą sobą, mając przed oczami, jak woda i ziemia nachylają się na osłabionym ogniem, by go ostatecznie zgasić. Zamknęłam oczy i wzięłam głęboki oddech. Nie…
Skryta w cieniu za murem skoncentrowałam się najbardziej jak umiałam. Spod moich dłoni wyłonił się powietrzny łuk. Zamachnęłam się nim i posłałam go pomiędzy walczących. Łuk zatoczył półkole i ze świstem przeciął przestrzeń między Noeul’em, a jasnymi postaciami. Powiew powietrza zwalił je z nóg i posłał daleko na ścianę. Żyli, ale byli nieprzytomni. Nouel podniósł oczy na miejsce, zza którego wyglądałam. Oczy mu rozbłysły i ruszył w moją stronę. Z bolącym sercem odwróciłam się na pięcie i uciekłam. To była wojna, a my byliśmy po przeciwnych stronach barykady. Zamierzałam go chronić, ale żadne z nas nie mogło liczyć na nic więcej… Z trudem tłumiłam szloch. Przez łzy nie zauważyłam nadciągającego zagrożenia. Ktoś chwycił mnie za ramiona, unieruchamiając mnie. Upadłam i przez chwilę na oślep tarzałam się z przeciwnikiem. Ciosy waliły się na mnie lawiną, ale i ja nie pozostawał mu dłużna. Zmobilizowałam wszystkie mięśnie i przekręciłam się tak, że wylądowałam na górze. Przytrzymując demona nogami i blokując ramionami spojrzałam mu w twarz. Dymitra…
- Jak wszyscy, to wszyscy, no nie?- zagadnęła mnie, dysząc ciężko.  
- Ty już nie…- syknęłam, żłobiąc w jej gardle szeroką ranę, lodowym ostrzem. Nim jej oczy zgasły zupełnie, Dymitra wydała jeszcze z siebie bulgoczący jęk. Potem jej ciało zesztywniało. Wstałam, pomału podeszłam do ziejącego w ścianie otworu, przeszłam przez niego i runęłam w dół, ku ulicy Nowego Yorku.
Upadłam cicho jak kot. Rozejrzałam się wokoło, obserwując kolejne starcia. Ulica była całkiem zdemolowana. Beton ukazywał co parę kroków głębokie wyrwy, a żółte taksówki, walały się wszędzie, jak ogromne zabawki dla dzieci. Co chwilę rozlegał się kolejny wybuch lub grzmot. Wody zalewały nam ciała, nagłe podmuchy powietrza je osuszały. Ziemia pochłaniała kolejne ofiary, a ogień niszczył wszystko, czego ona nie zdołała.
- Witaj, łajzo. Widzę, że nie masz partnera do tańca.- ostry głos za mną, mógł należeć tylko do jednej osoby.
- Ty najwidoczniej też, Veronico.- odrzekłam, patrząc pewnie w czarne oczy Świętego Oblicza.
- Zatańczymy?- zaproponowała ona z demonicznym uśmiechem ostrych zębów.
Skinęłam ku niej głową. Rozpoczęłyśmy walc. Najpierw pomału, jakby niepewnie. Badałyśmy siebie nawzajem, bacznie obserwując kolejne ruchy. Musiałyśmy się nauczać myśleć we wzajemny sposób. Znaleźć słaby punkt przeciwniczki. Pierwsza zaatakowała Wu Ai. Zamachnęła się ze świstem na mnie swoim filetowym piorunem. Odbiłam go twardą taflą wody, która wzbiła się w mojej obronie, jak tarcza. Kolejny piorun, tym razem blisko nóg. Podskoczyłam i na chwilę zawisłam w powietrzu. Wyciągnęłam ręce, a w stronę Wu pomknęły lodowe oszczepy. Rozbiła je jednym ruchem ręki. Upadłam i przyczaiłam się na nią w mroku, wszechobecnego tu dymu. Obserwowałam jej zastygłą postać i wtedy w moim sercu zakiełkowała obawa i podejrzliwość. Coś było nie tak…
Nagły wybuch, świst. Moje mrugnięcie okiem. Gdy otworzyłam powieki, już jej nie było. Dym urósł i pochłonął mnie całą. Wyprostowałam się. Czyjś krzyk. Tupot nóg. Błysk. Kolejny krzyk.
- Arleta, nie!
Ktoś pociągnął mnie na ziemię. Usłyszałam jego jęk bólu i elastyczne uderzenie. Otworzyłam powieki. Leżałam pod silnym ramieniem… Mateo. Podniosłam się i spojrzałam mu w brudną, zakrwawioną twarz. Był ranny. Szybko odnalazłam ranę zadaną mu przez Veronicę. Była naprawdę paskudna…
- Po co to zrobiłeś?!- krzyknęłam na niego, klęcząc przy nim wśród bitewnej zawieruchy.
- Mówiłem ci, ze będę cię osłaniał, księżniczko.-wycharczał chłopak, ukazując słaby uśmiech sinych warg. Zmarszczył brwi i napiął wszystkie mięśnie. Cios piorunami Wu na pewno nie należał do najlżejszych. Kazałam mu się nie odzywać. Zarzuciłam sobie jego ramię na szyję i podźwignęłam go. Zamierzałam wyprowadzić Mateo z centrum walki.
Wtedy opadł dym i naszym oczom znów ukazała się Veronica. Uśmiechała się z wyższością, dzierżąc w rękach zwoje swoich filetowych batów.
- Już nas opuszczasz, Hybrydo? To niezbyt ładnie z twojej strony…- rzekła sycząc.
Nie miałam gdzie uciec. Nie mogłam też walczyć, bo podtrzymywałam słaniającego się na nogach Mateo. Zacisnęłam szczęki. Spojrzałam na czającą się Veronicę i na wpół przytomnego chłopaka, wspartego na moim ramieniu. Nie mogłam wciąż dokonywać taki wyborów! I wtedy wokół Świętego Oblicza rozbłysł ogień, zamykając ją w okręgu wysokich płomieni. Dziewczyna warknęła gardłowo i w szale, wyciągnęła ku mnie rękę. Jej skóra od razu zajęła się ogniem. Veronica zawyła z bólu i cofnęła ranną dłoń. Spojrzałam w górę. I dostrzegłam go. Nouel stał na jednym z wieżowców. Miał rozwiane włosy i wyglądał naprawdę potężnie. Wyszeptałam ku niemu ciche podziękowanie. Zaraz potem chłopak zniknął.
Pociągnęłam Mateo za sobą. Szłam pomiędzy walczącymi, ale nikt nie zwracał na nas uwagi. Weszłam do jednej z mniejszych kamienic i od razu ruszyłam do piwnicy. Chłopak jęczał z bólu, z każdą minutą coraz bardziej ciążąc mi na ramieniu. Kazałam mu wytrzymać jeszcze tylko chwilę. Ułożyłam go pod ciemną ścianą, zza której dobiegały przytłumione odgłosy bitwy. Nie znalazłabym jednak bezpieczniejszego miejsca, bo chłopak nie wytrzymałby dłuższego wysiłku. Spojrzałam na jego ranę, tuż pod prawym ramieniem. Była głęboka i zwęglona na skrajach. Zmarszczyłam brwi. Musiałam działać szybko. Ściągnęłam z Mateo jego bluzkę, co zajęło mi dłuższą chwilę, ze względu na jego delikatny stan. Podarłam ją na pasy i związałam tak, by stworzyć prowizoryczny opatrunek uciskowy. Nim go założyłam, przysunęłam dłoń do rany i zmroziłam ją dokładnie, by choć trochę zatamować upływ krwi i ulżyć mu w cierpieniach. Potem obandażowałam go najlepiej jak umiałam, ściągnęłam kurtkę i przykryłam go nią, choć trochę.
- Masz tu leżeć i nigdzie się nie ruszać, rozumiesz?- rozkazałam mu poważnym głosem.
- Dziękuję, księżniczko.- wyszeptał on, na krawędzi omdlenia.
Jeszcze raz sprawdziłam opatrunek i na wszelki wypadek, stworzyłam wokół Mateo przezroczyste pole powietrzne. Potem wyszłam.
Siła walki znów pochłonęła mnie bez reszty. Odnosiłam rany. Zabijałam. I tak bez końca. Przed sobą wciąż widziałam kolejnych przeciwników. Każdy z nich wyglądał jak moja Śmierć. Walczyłam wiec o każdy cenny oddech o każde uderzenie serca. Straciłam już nadzieję, że to się kiedyś skończy. W pewnym momencie, przyćmione słońce zabarwiło się na krwistoczerwono. Uniosłam wysoko głowę i ujrzałam, jak po ciemnym, burgundowym niebie przewala się mroczny kłąb chmury szatana. Z jej wnętrza co chwilę wydobywał się grzmot i ryk, jakby pod osłoną obłoku rozgrywała się w środku potyczka na śmierć i życie. Na chwilę cała walka zastygła i wszyscy, ciemni i jaśni, podnieśli oczy wysoko w niebo. Zapadła pełna napięcia cisza.
Wtem chmurę przeszyły miliony drobnych promieni, a ich blask niemal mnie oślepił. Coś zawyło donośnie z bólu, a spomiędzy mgły przysłaniającej szatana wyłoniła się… Yin. Wyglądała zupełnie, jak gdy walczyła z Wu Ai, ale teraz walcząc z samym Księciem Mroku, wyglądała na dużo potężniejszą, jak starożytna bogini wojny Atena. Uderzył w nas, zgromadzonych na dole, silny wiatr, który zwalił nas z nóg. Po ziemi przetoczył się głęboki pomruk mocy Yin. Pojedynek rozpoczął się na dobre. Stał się jawny i każdy spoglądał w górę, z oczekiwaniem śledząc każde posunięcie. Kto wygra, dobro, czy zło? Szatan wciąż atakował, a Yin jedynie się broniła, raz po raz posyłając ku przeciwnikowi swoje ciosy. Dziewczyna nie poddawała się, z odwagą przyjmowała każdy kolejny ruch wiecznego przeciwnika. Z każdą chwilą stawało się coraz bardziej jasne, kto zwycięży… Nie mogłam nic zrobić, choć serce rwało się, by pomóc Yin. Wiedziałam jednak, że gdybym zaatakowała szatana, ten zmiótłby mnie z powierzchni ziemi w sekundę. Zacisnęłam dłonie w pięści i patrzyłam. Patrzyłam, aż do końca, choć ból rozrywał mi pierś. I w pewnej chwili postać Yin zachwiała się, a wachlarze wysunęły się z jej słabych dłoni. Szklany dźwięk, jak stłuczona figurka, poniósł się echem po całym polu bitwy. Jakaś siła wygięła nienaturalnie ciało Yin i pozwoliła jej runąć na popękaną ulicę tuż przede mną.  
- Wojna zabiera wszystkich. Lubuje się w tych najcenniejszych…- rozległ się przytłumiony głos tuż za mną.
Zacisnęłam powieki i odwróciłam się do niego. Widziałam, że dłużej nie wytrzymam widoku otaczającej mnie rzeczywistości.  Z całych sił przywarłam do piersi Nouel’a. Poczułam jego ognisty zapach. Zapach domu. Chłopak objął mnie mocno, tworząc wokół mnie zamkniętą przestrzeń. Wiedziałam, że teraz nikomu nie pozwoli mnie skrzywdzić. I staliśmy tak przytuleni, nad zwłokami Yin Tian, tej która ośmieliła się stanąć do boju z samym szatanem… 

       https://33.media.tumblr.com/tumblr_m4fppfnzOu1qbbc3vo2_500.gif

Komentarze

  1. Witam,
    pragnę ogłosić, że Ocenialnia Ostrze Krytyki zostaje zamknięta, a jej załoga przenosi się na portal Wspolnymi-silami.blogspot.com, gdzie nadal będziemy publikować swoje oceny zgodnie ze stanem naszych kolejek.

    Fuzję Wspólnymi-Siłami oficjalnie otworzymy w dniu 21.03.2015. Już teraz zapraszam Cię pierwszego dnia wiosny na zapoznanie się z naszym regulaminem, gdyż Twój blog znajduje się w mojej kolejce i, jeśli wyrazisz na to zgodę, zostanie on oceniony przeze mnie na ww. portalu.

    Proszę o informację zwrotną pod adresem http://o-lenie.blogspot.com/p/prosbyinformacjepytania.html
    Pozdrawiam serdecznie,
    Lena.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Epilog

Tytanidy Światła i Ciemności

GDZIE WRÓBLE?