Legenda Złodziei Chaosu



Dawno, dawno temu w miejscu, które nie istnieje już tak długo, iż nikt nie pamięta jego nazwy, żyła sobie piękna dziewczyna. Jej uroda zachwycała miliony, uśmiech odbierał zmysły, a jedno jej spojrzenie, choćby i przelotne uszczęśliwiało tłumy, zakochanych w niej młodzieńców. Jej włosy były jak nitki złota, tkane przez posłuszne jej motyle. Upinała je wysoko w wytworne fryzury, zdobione najprawdziwszymi perłami i kamieniami szlachetnymi. Miała ona bowiem nie tylko niespotykaną urodę, ale i mnóstwo bogactwa. Co dzień ubierała nową suknię, a w ręku zawsze trzymała świeżą, czerwoną, jeszcze nierozwiniętą różę. Jedyną strażniczkę jej sekretów, która o każdym zachodzie słońca zabierała powierzone jej tajemnice do grobu.
Dziewczynie było na imię Evita. Była dumna i nieczuła. Patrzyła oczami, zaślepionymi przez własne słodkie oblicze, odbijane w złoconych lustrach. Widziała, tylko to, co pozwalała ujrzeć jej zepsuta, samolubna dusza. Rozpuszczona i jedyna córka swoich rodziców, Evita, pragnęła tylko jednego. Bogacza, który pokarze jej wielki świat i obdaruje najprawdziwszą koroną, by mogła władać nie tylko zakochanymi młodymi mężczyznami, ale też wszystkimi ludźmi na ziemi. Miała ona bowiem usposobienie królowej o kamiennym.  Swoje mroczne marzenia skrywała głęboko w duchu, by nikt nie podejrzewał, co kryje się za śliczną porcelanową laleczką.
                Pewnego razu  był też chłopak. Był to prosty człowiek, który w pogoni za marzeniami, podróżował samotnie po świecie. Nie szukał niczego konkretnego, a każdy wschód słońca, traktował jak zapowiedź szczęścia.  Któregoś upalnego lata zawitał on do małego miasteczka, które od razu mu się spodobało. Prawdę mówiąc mieścina sama w sobie nie była niczym niezwykłym, ale gdy podróżnik przybył doń, zobaczył cudowną dziewczynę, w której od razu się zakochał. Przestraszył się. Nie był on kimś, dla kogo przeznaczone były takie uczucia. Ludzie uczucia. Próbował zwalczać, to na wszelkie sposoby. Chciał nawet odejść lecz nie mógł. Trzymała go tu miłość i uśmiech dziewczyny, która, gdy na niego spojrzała, zapragnęła mieć go tylko dla siebie. Uważała, że jest piękny. Lekka opalenizna podróży, brązowe oczy, pełne głębi i spłowiałe, przez słońce włosy. Tak, jego chciała. Tylko jego. 
Poznali się. Jej cudne imię, szeptał każdego wieczoru, gdy samotnie, wpatrywał się w gwiazdy, marzący, by i ona patrzyła się w to piękne, nocne niebo. By widziała to, co on widział.
- A czy mogę wiedzieć, jakie imię nosi, tak szanowny dżentelmen, jak pan?- spytała figlarnie, z różą w drobnej dłoni, która nie uświadczyła nigdy najmniejszego wysiłku. 
- Nazywają mnie Mateo, droga pani. – odrzekł ten, kłaniając się nisko.
                Oboje już wtedy wiedzieli, że stanął się dla siebie, kimś więcej niż tylko obiektami cichych, skrytych westchnień.  Spędzali ze sobą mnóstwo czasu, podczas, którego Evita omiotła sobie, pięknego chłopaka wokół palca. Rządziła nim jak marionetką i w końcu poznała kim jest naprawdę. Mateo otworzył przed nią całe swoje młode serce, zakochanego chłopaka, a ona wykorzystała to w sposób, który poruszył Niebo i Piekło.
                Dziewczyna zażądała bowiem, od swojego ukochanego, dowodu miłości. Miał on wedrzeć się do samego Podziemia i ukraść stamtąd Chaos- karmazynowy kamień, nasączony krwią grzeszników, z którego diabeł stworzył pierwsze demony czterech żywiołów. Przejęty strachem Mateo próbował uprosić u niej zmianę zadania, jednak na próżno. Evita była nieugięta. Planowała wykorzystać kamień, by stać się potężna i nieśmiertelna. Potrzebowała zakochanego chłopaka, by jako Żywiołak  wdarł się do Podziemi i przyniósł jej upragniony Chaos.  Mateo kochał dziewczynę, tak bardzo, że spełnił jej żądanie.
Odwet był natychmiastowy. Z czeluści Podziemia wyszły najgorsze demony, wypuszczone na wolność, tylko na ten jeden raz, by odzyskać cenny Chaos. By zemścić się na nędznym, Bożym Żywiołaku wody, który ośmielił się wedrzeć do piekła. Wśród nich byli Święte Oblicze i Pierwszy Żywiołak Ognia, który wtedy nazywał się Samuel Dawn. W tamtych dniach, nie było litości. Ulice zabarwiły się czerwienią, ogień trawił wszystko, co napotkał na drodze, a jego dym i sadza pożerały każdą żywą istotę, pozostawioną, przez płomienie. To były ciemne, mroczne dni, o których nikt nigdy nie pisał, tak wielki budziły strach wśród ludzi.  Została jedynie słowna legenda, opowiadana za dnia, bo strach wciąż był obecny…
Demony otoczyły dom Evity. Mateo dzielnie bronił swojej ukochanej, która drżała ,nie o jego życie, a o Chaos, ukryty skrzętnie pod podłogą, na której stali. Wywiązała się nierówna bitwa. Siły mroku nie przywykły do okazywała litości. Samuel i Veronica krótko walczyli z Mateem, którego moc wody, niewiele mogła zdziałać przeciwko ich ogniu i złu. Święte Oblicze odzyskało Chaos, a Samuel spalił ukochaną Matea żywcem.  Nie krzyknęła ani razu, choć jego ogień palił bardziej i przynosił dotkliwsze męki niż zwykły śmiertelny płomień. Umarła szybko. A jej spopielone, pozbawione piękna szczątki, rozwiała wichura posłańca Podziemi, zwiastując koniec.
Teraz przyszedł czas na Żywiołaka wody. Samuel i jego towarzyszka, o twarzy tak szpetnej i szkaradnej, że nie sposób było na nią dłużej patrzyć, podeszli do niego w pełni triumfu. Święte Oblicze podniosła dłoń, by zadać ostateczny cios, ale w tym momencie przybyła Siła tak wielka, że nic nie mogło się z nią równać. Obroniło Matea przed śmiercią i dało potężną moc. Walka rozgorzała na nowo, pochłaniając kolejne domy i ulice. Zabierając kolejne istnienia. Żadna ze stron nie słabła, a rządza mordu wysłanników piekieł przekraczała wszelkie pojęcie, jakim Bóg obdarzył człowieka.
Nie wiadomo jak długo walczyli. Dla nich czas nie miał znaczenia. I gdy wioska opustoszała już całkowicie, a pożar strawił ostatni dom, szala zwycięstwa przechyliła się na stronę chłopaka, który stracił ukochaną. Niewyobrażalna wściekłość odebrała mu władzę nad jego umysłem. Nie myślał  o niczym i tylko walczył zaciekle. Nie by zranić, ale by zabić. Wystarczyło jedno błędne posunięcie przeciwnika i oto Samuel leżał martwy, uwieziony w swoim słabym, cierpiącym, ludzkim ciele, w którym tu przybył. Jego pan nie zostawił go w potrzebie. Rozkazał Świętemu Obliczu, przyprowadzić go z powrotem. Veronica, przenikając każdy kolejny oddech i uderzenie serca Matea, zabrała martwego Samuela, Chaos i powróciła do Podziemia, gdzie poprzysięgła zemstę, na którą czekać miała kolejne kilka wieków. 
Mateo powrócił do miejsca, do którego należał. Wciąż czasami bywał na ziemi i zyskał ludzkie ciało, tak doskonałe, że pozostał przy nim już na zawsze. Mimo to już nigdy nie był taki jak dawniej. Nie uśmiechał się. Nie rozmawiał z nikim. Zamknął się w sobie i od wielu już lat opłakuje stratę dziewczyny imieniem Evita, dla której był w stanie zrobić tak wiele.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Epilog

Tytanidy Światła i Ciemności

GDZIE WRÓBLE?