Wieczność jest względną miarą



   
 KLIK- MUZYKA DO ROZDZIAŁU

Zachwiałyśmy równowagę Wszechświata. Byłyśmy plagą spuszczoną na niego, trawiącą go chorobą, na którą nie wynalazł lekarstwa. Flora i ja. Niezwykłe siostry, które zaburzyły gładką taflę bezkresnego oceanu nagłą falą tsunami. Nienawidził nas, ale… to nie nasza wina. Nie wina Flory. Nie moja wina. Czego oni wszyscy od nas chcą? Czego oczekują? Myślą, że jeśli uwiężą nas, zakują w kajdany i założą worek na głowę, to pogodzimy się z naszym cichym losem? Że w nieosiągalności naszych umysłów nie narodzi się dziecko buntu? Mylą się. Sami wiedzieli, że ich plany spalą na panewce. Ale i tak próbowali. Każdy może próbować. Oczywiście…
W końcu dowiedziałam się, gdzie przebywa moja siostra. Spotkał ją podobny do mojego los. Choć, w jej przypadku, kraty przyszły szybciej. Flora wiedziała, co ją czeka. Była świadoma i patrzyła w otchłań tak, jakby to moja siostra pochłaniała czerń, a nie na odwrót. Puszka Pandory- przy tym miejscu papierowy labirynt Evity, wdaje się beztroską czytelnią. 
- Dlaczego tak się stało?- spytałam Yin, pocierając skronie zimnymi palcami.
Teraz wciąż miałam zimne palce, jakbym jeszcze chwilę temu trzymała w dłoniach śnieg. Tak naprawę to cała byłam teraz lodowata, jak człowiek, który umarł z oziębienia ciała. Byłam zimna, po prostu, jak trup…
- Pytasz o Florę i ciebie?- upewniła się dziewczyna. Zauważyłam, że była jakaś nieswoja. Jakby mogła martwić się o coś bardziej niż ja o cierpiącą dekadami siostrę…
Kiwnęłam twierdząco głową.
- To przez waszych rodziców. Co prawda chcieli dobrze, ale wiesz jak to jest, gdy człowiek za bardzo się stara i gdy mu zbyt mocno zależy… Ty miałaś być dobra. Miałaś pozostać, mimo daru Hybrydy, ponieważ twoja siostra miała dar Czarownicy. To właśnie Flora nosiła w sercu mrok.  Ale twoi rodzice odsunęli od ciebie twoje żywioły i zaczęłaś się bać, tak naprawdę, choć to niedorzeczne, wszystkiego- także siebie samej. Później doszło do tego nieszczęście związane z Florą, która otrzymała nieaktywne żywioły rodziców. I jako, że nie należały jej się te moce, została naznaczona jako złodziejka- czyli jeszcze większe zło. Było to wszystko sprzeczne z waszymi naturami, więc Wszechświat niejako zwariował. I w szale ułożył wam na szybko nowe historie, które nie trzymają się całości. Można więc to porównać do pisarza, który tworzy bohaterów, nie zastanawiając się nad ich przyszłością, tylko na bieżąco wymyślając kolejne ich posunięcia…
Czyli dla kogoś jestem jedynie słowami na papierze? Czymś co można ułożyć w białą łódeczkę i puścić na fale oceanu, by większa fala ją zatopiła? No tak, czego mogłam się spodziewać? Że jestem kimś wyjątkowym i niepowtarzalnym? Że komuś na mnie zależy? Tak, jasne. Teraz, gdy moi rodzice nie żyją, a siostra, która z góry została okrzyknięta wiedźmą, siedzi w samej Puszce Pandory, chyba pozostało mi jedynie usiąść i ronić ogromne łzy aż wypłaczę z siebie całą wodę. Później zapłakałabym swoją krwią i nie żałowałabym tego, że pozwalam komuś nieokreślonemu igrać z moim własnym życiem! Tłumaczyłabym sobie swoje zachowanie tym, że może ktoś już kiedyś dawno, dawno temu zadecydował, że będę słabą, żałosną istotką, której umrą wszyscy, których kochała i która będzie laleczką Voodoo do nakłuwania szpilkami, podpalania i zrzucania z mostów. Będzie można nią poniewierać, wycierać sadzę z ganku Piekła i śmiać się z niej zza czarnej kurtyny, z miejsca, gdzie ona nigdy nie dotrze i którego nigdy nie zobaczy. A żeby było zabawniej to da się jej moc, który zabije ją od środka, próbując się wydostać. Chyba chcę umrzeć…
Albo właśnie nie! Chcę zrobić im wszystkim na złość. Zostanę tu i sprawię, że jeszcze będą błagali o litość. I nie zabiję ich. Nie. Będę powoli żłobiła w ich ciałach rany, na tyle głębokie, że pojawi się ich krew, ale na tyle płytkie, by nie wykrwawili się, upadając przede mną na kolana… Zostanę Aniołem Zemsty, który zmiecie ich z powierzchni ziemi jednym ruchem skrzydeł.
- O czym myślisz?- to pytanie. Wszyscy mi je zadają. To o czym myślę, to moja sprawa. Nikomu nic do tego. Podniosłam oczy na Willego. Chciałam odpowiedzieć mu coś, używając mało sympatycznej formy, ale patrząc na niego nie miałam serca, żeby tak mu odpowiedzieć. A moje serce było z lodu…
- Jak uważasz, czy gdybym chciała zabrać Florę z Pandory mogłabym to zrobić? – spytałam.
- Ale tak po prostu? – Will stwierdził, że żartuję.
- Tak, tak  po prostu wejść w obłoconych butach do zatęchłego Piekła, pokazać demonom środkowy palec, splunąć na bramy Tartaru i uwolnić moją siostrę, którą jest cholerną czarownicą. – oświadczyłam, dobitnie recytując każde słowo.
Mój rozmówca wytrzeszczył na mnie oczy i zmarszczył czoło. Nic nie powiedział, tylko pogładził swój jasny podbródek. Spojrzał na mnie uważnie. Chyba myślał, że nie widzę tego w jaki sposób mnie ogląda. Jakby doszukiwał się różnic między oryginałem, a duplikatem. A ja nie byłam duplikatem. Kiedyś nim byłam. Teraz „oryginał” mogłam wytatuować sobie na knykciach dłoni.
- Zmieniłaś się.- zaczął w końcu William.- Albo zawsze taka byłaś, tylko twoja Hybryda daje ci teraz siłę.
Jego wzrok padł na moje poszarpane, poparzone ramię. Skrzywił się lekko i opadł na sofę tuż koło mnie.
- Pokaż.
Wyciągnęłam ku niemu ranne ramię. Ruch nie sprawił mi bólu, jednak czułam, jakbym poruszała czymś obcym, na chwilę przytwierdzonym do mojego barku. Willy pogładził moją pofalowaną skórę swoimi długimi palcami. Zacisnął wargi w wąską linię, a jego brwi zbiegły się, prawie stykając na środku czoła. Obserwowałam, jak moc mojego przyjaciela pomału pełznie po moim ramieniu nie raniąc ani nie przynosząc ulgi. Nic się nie działo. I dobrze wiedziałam, że nic się nie stanie. Willy jeszcze chwile próbował, ale w końcu także on zrozumiał, że piętno, które mnie naznaczyło zapuściło we mnie zbyt głęboko korzenie. 
Will puścił moją dłoń, a ja oparłam ją luźno o skraj kanapy. Oprócz nas, w pokoju nie było nikogo. Nawet nie zauważyłam, kiedy Yin wyszła, a Mateo nie pokazywał się za często. Był jedynie cieniem, a jeśli cień nie padnie przed tobą na ziemi, nie możesz mu wejść w drogę, ani on nie może wpaść na ciebie…
- Musisz coś wiedzieć… - cichy, niemal przytłumiony głos mojego przyjaciela. On nie odszedł. Nie zamierzał. Mimo wszystko… Popatrzyłam na niego uważnie. Także ja potrafiłam dostrzegać zmiany. I zauważyłam. Niemal od razu…
- Willy, co muszę wiedzieć?- powiedziałam, spinając się cała i zaciskając zęby, tak iż myślałam, że zaraz pękną mi skronie. Wyczułam w sobie dwie natury. Jedna chciała natychmiast usłyszeć nowinę. Druga lękała się, że nie jest na tyle silna by unieść wiadomość.
- Wszędzie czas płynie inaczej. Może już gdzieś wcześniej o tym słyszałaś. Wieczność jest względną miarą. Względne jest też nic…- chłopak zaczął wyłamywać sobie palce. Chrobot stawów napawał mnie obrzydzeniem.
- Powiedz mi natychmiast, co takiego jest teraz dla mnie miarą wieczności i niczego.- rozkazałam Williamowi, który wziął głęboki wdech i wycharczał:
- 80 lat... Od momentu, w którym trafiłaś do Piekła minęło 80 lat.
Nie uwierzyłam mu. Nie uwierzyłam w ani jego, wypowiedziane przez niego słowo. On kłamał. Willy był zwyczajnym kłamcą!!! Zadrgały mi wargi. Straciłam kontrolę nad swoim ciałem. Nie było mnie w nim. Nagle stało się jedynie skorupą, które pozostało po człowieku, którym byłam. Jak przez popękane szkło zobaczyłam wystraszoną twarz mojego przyjaciela, który zapewne próbował mnie uspokoić. Nie wiem, nie słyszałam go już. Byłam tylko ja i moje osobiste demony. Tylko ja i moje przekleństwa.
Wstałam. Trzęsły mi się ręce, które reagowały na wszystko oprócz moich myśli, które kazały im się uspokoić. Oddech przyspieszył, choć równie dobrze mogłam teraz przestać oddychać. Tlen był dla mnie niczym. Bez znaczenia było dla mnie to, czy moje serce będzie uderzało raz na minutę, czy tysiąc razy. Czy pęknie, czy też zastygnie… To już nie był mój problem.
- Gdzie jest Alice..? Gdzie jest Odett..? – wyszeptałam pustym głosem, prosto przed siebie. W fałszywe okno Równoległej Rzeczywistości. – Gdzie podziała się Ludzkość..?
Nie doczekałam się odpowiedzi. Może Will także odszedł? Wszyscy odchodzą ode mnie. Wszyscy mnie zostawiają. Ale diabeł nie mruga. Ja także już nigdy nie zmrużę oka. I uwolnię Florę, jedyną osobę, która mi pozostała we wszystkich Światach. Wróciłam z Piekła. Wrócę i z Pandory...   


                       http://37.media.tumblr.com/a1839139b4df075c663a7d3a3e102b39/tumblr_mz5o5lJXaY1t5mugio2_500.gif

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Epilog

Tytanidy Światła i Ciemności

GDZIE WRÓBLE?