Hybryda
Niebo
co chwilę rozrywały na strzępy potężne błyskawice. Wiatr wył i hulał po pokoju,
plącząc mi włosy. Wokół mnie rozbrzmiewały odgłosy chrobotania i skrobania,
jakby jakaś mroczna siła próbowała wedrzeć się do środka. Przede mną wciąż
stała owa dziewczyna. Widziałam jedynie ciemny zarys jej delikatnej sylwetki.
Tylko czasami mogłam dojrzeć okropną twarz, gdy kolejny piorun rozchodził się
białą pajęczyną po niebie. Gdy błyski rozświetlały jej oblicze, nieznajoma
zawsze uśmiechała się z dziwną satysfakcją, jakby właśnie znalazła coś, co
zginęło jej wiele lat temu. Stałyśmy w
ciszy. Wpatrywałyśmy się w siebie nawzajem. Czułam na sobie jej elektryzujące
spojrzenie. Miałam wrażenie, że nie stanowię dla niej żadnej tajemnicy, jestem
dla niej przezroczysta jak woda.
-
Co się tak gapisz?- warknęła szorstko. – Może byś tak, z łaski swojej,
zaprosiła mnie do środka?- Błyskawica rozświetliła pokój w tym samym momencie,
gdy dziewczyna kopnęła w bezsilnej złości, leżącą na ziemi książkę. Tom
wyleciał w powietrze, ale w połowie drogi w moją stronę rozprysł się w drobny,
czarny proch. Na twarzy poczułam dziwne mrowienie, gdy pył opadł na moje
powieki.
Przerażenie
odebrało mi czucie w całym ciele. Byłam, choć nie wiedziałam tak do końca
gdzie. Ledwie mogłam oddychać, choć świeże powietrze było mi równie obojętne,
co jego brak. Wpatrywałam się w intruza szeroko otwartymi oczami. Nie
wiedziałam dlaczego dziewczyna chce, bym zaprosiła ją do środka, skoro już stoi
w moim pokoju. Mój umysł pracował na innych obrotach. Odbierał bodźce na innych
falach. Nieistniejąca już książka, ciśnięta w moim kierunku, wydała mi się
wtedy niczym szczególnym. Ot, magiczną sztuczką.
-
Co jest z tobą, Hybrydo? Sama mam się wprosić? Nie ma sprawy.- jej głos stał
się luzacki i znudzony.
Zrobiła
ostentacyjny, rozchybotany krok w moją stronę. Stukot jej wysokich butów,
zagłuszył nagły wstrząs i łoskot spadających przedmiotów. Gdzieś na górze
upadło coś naprawdę dużego. Zakładałam, że to fortepian Odett. Szkoda, dostała
go zaledwie rok temu. Dziewczyna podążyła za mną wzrokiem, zatrzymując się na
białym suficie sypialni.
-
Tak, w sumie szkoda. Był naprawdę bardzo ładny. Gdybym tylko potrafiła grać...
Cóż.- stała tuż koło mnie. Byłam w stanie dojrzeć jej ciemne oblicze. Nawet w
szpilkach była ode mnie niższa o głowę, ale mimo to czułam się przy niej jak
małe, głupie dziecko, które niczego nie pojmuje. –No, skoro już tu jestem,
przydałoby się rzucić nieco blasku na nasze spotkanie, nie sądzisz?
–stwierdziła z uprzejmym fałszem w głosie. Nie czekając na moją reakcję,
podniosła nieco obie ręce i jakby od niechcenia obróciła dłonie wierzchem w
dół.
Moją
sypialnię rozświetlił dziwny, pomarańczowy blask. Zrobiło się ciepło. Za
ciepło. Moim zdrętwiałym ciałem poruszył nagły wstrząs. Pomału rozejrzałam się
wokoło. Wiedziałam co zobaczę. Czułam jego obecność. Ogień... Pomarańczowe
płomienie otaczały mnie, liżąc łapczywie książki, pościel, pochłaniając
zachłannie nawet rozbite szkło okien. Przed oczami stanęła mi tamta noc. Poczułam
się tak, jak jeszcze nigdy wcześniej. Ogień. Wszędzie ogień. Jego ciepło.
Płomienie. Języki spopielające moje życie.
Krzyknęłam.
Dotarło to do mnie o wiele później, niż powinno. Musiałam płakać. Całą twarz
miałam mokrą, choć nie czułam spływających po niej łez. Nie chciałam otwierać
oczu. Nic nie chciałam. Dusiłam w sobie wszystkie wspomnienia, które jak ptaki
więzione w klatce, nagle wyleciały na wolność. W uszach szumiała mi krew, a
serce praktycznie stanęło. I nagle, wszystko ustało. Ptaki odleciały, a ja znów
byłam tylko pustą, srebrną klatką bez choćby jednego wspomnienia czy myśli. Powoli
otworzyłam oczy.
Leżałam
wśród szklanych odłamków, stronic wyrwanych z książek i innych zniszczonych
przedmiotów. Nade mną stała dziewczyna, a wokół nas panowała zwykła elektryczna
światłość lamp. Po niedawnym ogniu nie było najmniejszego śladu. Dziewczyna
podała rękę, by pomóc mi wstać. Zignorowałam ją i wstałam sama, chybocząc się
niebezpiecznie. By nie upaść oparłam się o stolik, na którym stała nietknięta i
piękna srebrna pozytywka z białą baletnicą.
-
Zapomniałam, że totalnie odwala ci na widok ognia. – stwierdziła po prostu
dziewczyna.- A i nie nazywaj mnie per „ dziewczyna”. Drażni mnie to. Jestem
Veronica. Jeśli to dla ciebie za trudne słowo, możesz nazywać mnie Vera,
załapałaś?- Veronica zachowywała się jak stuprocentowa nastolatka, w której aż
burzyło się od buntu i wściekłej rebelii.
W
świetle lamp mogłam się jej lepiej przyjrzeć. Czarne włosy pofarbowała na
końcówkach na krwistą czerwień. Miała skośne, ciemno pomalowane oczy, z czego
prawe lekko zdeformowane przez jedną z blizn. Gdy spojrzałam w jej oczy, miałam
wrażenie, że patrzę w noc. Jej tęczówki były wielkimi czarnymi dziurami, w
które gdy się wpadnie, nie ma już odwrotu. Czym prędzej spuściłam wzrok. Prawa
część jej twarzy była nieco zakrzywiona i nieforemna. Biała karnacja kontrastowała
niebezpiecznie z czerwonymi, pełnymi ustami, których prawy kącik naciągnięty
był trochę w górę, przez co Veronica zyskała wieczny gorzki grymas. Oprócz tego
dziewczyna ubrana była w odważną, kusą, czarną bluzkę (miała kolczyk w pępku),
długą, skórzaną kamizelkę, która wyglądała jakby była kiedyś kurtką, której
odcięto rękawy, jeansowe szorty z szelkami luźno zwisającymi po obu stronach
bioder, czerwono-czarne zakolanówki, które opadały jej z chudych łydek oraz
czarne, zabudowane botki. Oprócz tego zauważyłam, że Veronica, gdzie tylko
mogła, wcisnęła pęki kart do gry w pokera. Miała je w dekolcie, bucie,
wystawały jej zza zakolanówek, z kieszeni. Jedną z nich bawiła się,
przerzucając ją między długimi palcami w skórzanych rękawiczkach bez palców. Paznokcie
miała długie i czarne. Zaostrzone, jak pazury u dzikich zwierząt.
-
A teraz pani- ładna- Hybrydo, karty na stół. -powiedziała Veronica. Przestała
bawić się kartką. Wzięła ją w dwa palce i szybkim ruchem złożyła dłoń, by po
chwili rozłożyć pustą. -Jak tam twoja pierwsza randka z Nouel’em? -spytała
nagle.
-Jakim
Nouel’em?- odpowiedziałam pytaniem na pytanie. Veronica westchnęła z
politowaniem, rozkładając się w najlepsze na mojej białej pościeli w swoich
brudnych butach.
-
Nouel- ten pajac, który wczoraj przedstawił ci się jako sam Ogień. Żałosne. No,
ale miłość z ludzi robi zabawne
istoty bez własnej woli, więc co dopiero z nas...
Ach, miłość, sama nie wiem, co w tym takiego cudownego? Może mnie olśnisz? –
patrzyłam na nią niewidzącymi oczami. Wspominałam wczorajszy taniec. Tajemniczy
chłopak, jego szept, pozytywka. Mój Strach…
-Ej,
nie nakręcaj się. Ale z ciebie histeryczka! A nie wyglądasz. Gdzie podział się
twój chłód i opanowanie, co Hybrydo?- odezwała się Veronica, przywracając mi
tym samym poczucie rzeczywistości. Rzeczywistości nierealnej.
-Dlaczego
nazywasz mnie Hybrydą?- spytałam nagle. Usłyszałam skrzypienie łóżka, gdy
dziewczyna usadowiła się na nim wygodniej.
-Już
myślałam, że nie spytasz...Wierzysz w Boga?- spytała niespodziewanie, zmuszając
mnie tym samym, bym na nią spojrzała. Jak dotąd unikałam jej, jak tylko mogłam.
Ale teraz nie byłam w stanie.
-
Oczywiście.-odpowiedziałam bez zastanowienia.
- Prawidłowo- skwitowała moja rozmówczyni. -A w
diabła?- padło kolejne pytanie.
-
Jest Bóg i jest diabeł.- odpowiedziałam siląc się na spokój, patrząc w jej
nocne oczy. Veronica uśmiechnęła się mrocznie.
-
A jak myślisz, od którego z nich pochodzę?- figlarne pytanie. Widać było, że
bawi ją ta rozmowa.
-
Chciałabym, by był to Bóg. – dziewczyna prychnęła pogardliwie.
-
A czy ja wyglądam na świętoszkę ze skrzydełkami i aureolą? Nie, ani trochę.
Jestem posłańcem z dołu. Mam wgląd we wszystko, co tu na ziemi złe. Ale nie
martw się- dodała widząc moją przerażoną minę- tobie nic nie grozi. Jesteś dla niego zbyt ważna. Nie chcę wystawiać się
na jego gniew... No, ale nie odpowiedziałam na twoje pytanie. Rozsiądź się
wygodnie, bo to długa historia, a ty masz delikatne nóżki i chyba nie ustoisz.
–uśmiechnęła się złośliwie. Posłuchałam jej i usiadłam na skraju łóżka, jak
najdalej od niej. Chciałam usłyszeć, to co powie i nie uronić ani jednego słowa. Czułam, że to
coś dla mnie bardzo ważnego, co wyjaśni, wszystko, co złe w moim życiu.
Cztery
żywioły, a każdy z nich inny. Woda. Łagodna, ale gdy trzeba stanowcza i pewna,
porywająca i niszcząca wszystko, co napotka na swojej drodze. Ogień. Potężny i bezwzględny, biorący, co chce i kiedy chce.
Siejący postrach. Powietrze. Lekkie i smukłe. Budzące fałszywą ufność i
niewinność. Ziemia spokojna i trwała. Nieustępliwa. Wieczna. Każdy człowiek
zawiera w sobie, od samych narodzin, cząstkę wszechświata. Tą cząstką jest
jeden z żywiołów. Znak zodiaku. Legenda głosi, że pewnego razu ludzie odkryli
moc żywiołów i nauczyli się nad nimi panować. Z faktu posiadanych żywiołów
wybuchły wojny, rodziły się hybrydy, często przeciwnych żywiołów, co było bardzo
niebezpieczne. Należało interweniować. Bóg chciał odebrać ludziom żywioły,
natomiast diabeł pragną pozostawić najsilniejszych z talentami. Najbardziej
marzyły mu się Hybrydy. Wywiązała się walka, którą oczywiście wygrał Bóg. Bóg
miał właśnie odebrać ludziom żywioły, gdy jeden z nich, bardzo dobry i uczciwy
poprosił Go, by oszczędził jego, który miał dar ognia i jego żonę, która miała
dar wody. Bóg zgodził się na ten wyjątek, widząc, że człowiek ten nie chce
wykorzystać żywiołu do złych celów. Innym ludziom odebrał jednak talenty. Po
latach człowiek ten i jego żona umarli, a ich dzieci i dzieci ich dzieci nie
posiadali żywiołów. Ale pewnego razu diabeł pragnący zemsty, stworzył swoich
wysłanników, których nazwał Żywiołkami. Zeszli oni na ziemię i złączyli się z
ludźmi. A Bóg o tym wiedział i pozwolił na to. Lud Żywiołków rozrastał się i
łączył z innymi, tak że znów powstali ludzie obdarzeni żywiołami, jednak w
mniejszej ilości. A w śród nich także były Hybrydy.
-
Najciekawsza była Hybryda wody i powietrza –stwierdziła Veronica.- Hybryda ta
potrafiła posługiwać się wodą, powietrzem, a także tak łączyć te dwa żywioły,
by powstał lód. Lód, rozumiesz?
I
tak właśnie, tej nocy zrodził się w mojej klatce kolejny ptak wspomnienia.
Zrodził się Biały Wróbel.
_________________________________________________
Achoj! Znaczy chyba "cześć" po czesku+D. Mam nadzieję, że wakacje mijają wam wolno ( bo chyba nikt nie chce wracać do szkoły) i że jest wam dobrze, tam gdzie jesteście. Nie wnikam... W każdym razie zapraszam do oglądnięcia zwastunu ( nie wiem jak się to odmienia) Białych Wróbli, który jest w zakładce po prawej.Miłego czytania i oglądania +D
Komentarze
Prześlij komentarz